Co zrobić z resztkami jedzenia, czyli kulinarny recykling w akcji

Co zrobić z resztkami jedzenia, czyli kulinarny recykling w akcji
tekst Mateusz Leoński, ekoj.pl
fot. eduardo trage, sxc

Po świątecznym gotowaniu, a następnie obżarstwie (tak, niestety trudno nazwać tę dziką konsumpcję tylko najedzeniem ;) ), w lodówkach często zostaje nam sporo produktów, których nie jesteśmy w stanie przejeść, zanim staną się nieświeże. Natomiast wyrzucanie jedzenia to jeden z naszych najczęstszych grzechów w kuchni. Jak podaje portal Ekologia.pl, na świecie co roku marnuje się 1/3 wyprodukowanej do celów spożywczych żywności (1,3 miliarda ton). Tymczasem, wg informacji podawanych na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej, 925 milionów osób na świecie cierpi z powodu niedożywienia. Nietrudno policzyć, że na każdą niedożywioną osobę przypada rocznie 1,4 tony zmarnowanej żywności. 3,84kg dziennie! Zakładając zatem, że całą marnowaną przez społeczeństwa żywność, przeznaczylibyśmy na pomoc osobom, których dotyka jej deficyt, pozbylibyśmy się problemu głodu na świecie, a i jeszcze sporo by nam tej żywności zostało. Wówczas moglibyśmy przeznaczyć ją np. na produkcję pasz dla zwierząt lub w ogóle zmniejszyć całą produkcję jedzenia, oszczędzając w ten sposób nie tylko zasoby naturalne, ale także energię elektryczną, środowisko (mniej śmieci, mniej odpadów poprodukcyjnych, mniej gazów uwalnianych do atmosfery). W skali rocznej dla całego globu te podstawowe oszczędności są wręcz niewyobrażalne. Oczywiście nie jest to na rękę wielkim koncernom z branży FMCG, ani też rządom państw rozwiniętych. Wszak większa produkcja to więcej wpływów z podatków. Nie tylko od firm produkcyjnych, ale również tych zajmujących się utylizacją przeterminowanej żywności czy innych, mniejszych firm-satelit, realizujących zlecenia dla większych graczy na rynku. Nie chciałbym, aby ktokolwiek posądził mnie o to, że jestem wrogiem postępu. Ale niech ten postęp będzie zrównoważony, oparty na wspólnych korzyściach dla każdej z uczestniczących w nim stron. Niech nie odbywa się on kosztem tych mniejszych i słabszych lub po prostu mniej świadomych (np. konsumentów).

Myślę, że nierozerwalnie jest to związane ze sposobem zarządzania w dzisiejszym biznesie, w którym przy władzy nadal pozostają managerowie wychowani w kulcie zysku. Zysku, który jest ponad innymi, nie generującymi dochodu bezpośrednio i natychmiast, aspektami związanymi z działalnością przedsiębiorstwa. Pewne nadzieje wzbudził we mnie artykuł redaktora Rafała Drzewieckiego, opublikowany na łamach Dziennika Gazety Prawnej z 01.03.2013 "Klient jednorazowego użytku", w którym autor podnosi tezę, że ten sposób zarządzania na szczęście się kończy. Że w ciągu najbliższych dziesięciu lat nastąpi wymiana pokoleniowa w zarządach firm i do głosu dojdą ci, którzy widzą potrzebę bardziej zrównoważonego rozwoju i interdyscyplinarnego spojrzenia na działalność firm. Czyli takiego, w którym nie tylko przedsiębiorstwo jest wygranym graczem transakcji, ale każda jej strona. I mam szczerą nadzieję, że nie pozostanie to bez wpływu na rynek żywności, którą teraz marnujemy na potęgę.

Może zatem zaczniemy od siebie? Od małych kroczków, organicznej pracy na rzecz niewyrzucania tego co możemy jeszcze uratować?

Otwierając dziś lodówkę ujrzałem kilka otwartych opakowań z jedzeniem, które pozostały po świętach. Jeszcze kilka dni i nie będą nadawały się do użytku. Jednak z ich połączenia udało mi się wymyślić fenomenalne śniadanie - tartę serową z tuńczykiem i szynką :) I wszystkie resztki wykorzystane, a i jedzenie na cały dzień zapewnione ;) Zapraszam do pierwszego przepisu z cyklu "Kulinarny recykling".


Pin It


Komentarze